wtorek, 23 sierpnia 2016

Padlina.

Uwaga, tekst nie jest przyjemny. Właściwie to mam zastrzeżenia, co do wstawiania go tutaj, ale to jedyna rzecz, jaka mi dziś wpadła do głowy. Nie polecam osobom, które brzydzą się krwi itp.
 Zwłaszcza, tym, które nie lubią czytać dziwnych, dotyczących chorych ludzi prac.
  A najbardziej odradzam czytania tego mojej przyjaciółce, która tu czasem zagląda. "N" nie rób tego XD
____________________________

 Mięso. Oprawiane na żywca, przynosi najwięcej zabawy. Nic więcej, niż kawałek zbitych, zlepionych w zbitą masę, mięśni, które już i tak nie są nic warte. Im szybciej wypatroszone ścierwo, tym świeższe,  mające więcej właściwości. Lepszy smak, lepszy aromat. Chociaż pośpiech psuje całą przyjemność.

 Dlaczego pośród krzyków czuję się najbardziej zrelaksowany? Jakbym był pustką, którą wypełnić może jedynie głośny lament, wprawiający moje ciało o dreszcze, cisnący na twarz chory uśmiech satysfakcji. To chyba zwą… uzależnieniem?

 Włókna, z mlaskiem oderwane od -wypełnionej soczystym, pełnym żółci szpikiem- kości. Dźwięk przywodzi na myśl darcie wilgotnych, wykonanych z mocnego materiału, ubrań. Przekrwionych, szkarłatnych ubrań. Nikt, oprócz mnie, nie potrafi wyczuć uroku cuchnącej, stęchłej tkaniny, której odoru nie śmie sprać nawet najsroższy deszcz. Delikatny bukiet nadziei, zamierający wraz z właścicielem, połączony z intensywną wonią strachu i potu. Piękny, wyrazisty aromat umierającego. Tak pachnie śmierć. Nie widać jej. Widać jej sztukę. Widać zwłoki, trupy, padlinę. Dzieła, które zostają zapamiętane, dopóki nie wnikną w piach, po którym stąpamy. Choć wydać się może, mimo swej nienamacalności, iż nie zostawia na ziemi żadnego wyraźnego śladu, to jednak swąd, jaki za sobą ciągnie, jest wyraźny. Czując go, zbliżam się do niej. Utożsamiam z nią.

 Przyjdź proszę, dzisiaj również chciałbym z Tobą dzielić tą cudowną chwilę. Zobacz, zrobiłem to dla Ciebie. Czy jeśli klęknę przy gasnących oczach, zobaczę w nich Twe odbicie?

-Już tracisz przytomność? Przecież jeszcze nie zeszły nawet dwa litry…
 Skwierczenie smażonego mięsa, nieprzyjemny dźwięk. Dobrze, że, żyjące jeszcze, truchło, potrafi to przekrzyczeć. Inaczej nie byłoby frajdy. Nie lubię nudy. Jest przytłaczająca.
 Już nie widać w tym spojrzeniu desperacji. Nie ma w nim nic. Zero strachu, czy bólu. Przerażone ślepia, straciły swój urok.

 Zepsuły się, nie są już potrzebne.

Przynajmniej nie będzie patrzyło na swoje własne ścięgna. Jestem łaskawy, powinien to docenić. Ściskane ciało galaretowate ustępuje, opuszczając oczodół, ciągnie za sobą nerwy. Brak reakcji.
-Oh, czyli już się poddałeś? Miałem cię za coś bardziej wartościowego.


 Nie przyszłaś. Nie patrzysz. Nie ma Cię tutaj. Znowu czeka mnie nuda.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz