niedziela, 19 lipca 2015

Jeśli...

Po tak długim czasie kolejna notka ode mnie.
P.S. Jestem bezmózgim kartonem.
Przed przeczytaniem skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutom, gdyż ten wpis może znacznie wpłynąć na twoją psychikę.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Czymże jest szczęście jak nie podmiotem, który nas doprowadza do samozagłady? 
Dlaczego mamy czuć się spełnieni, radośni?
Po dobrych chwilach przychodzą te złe, dlaczego więc nie mielibyśmy pozbyć się tych dobrych, jednocześnie unikając porażek i smutku? Przecież możemy się ich pozbyć jak niechcianej zabawki, którą w dzieciństwie wkładaliśmy do szafy i zapominaliśmy o niej. 
Czy wtedy uniknęlibyśmy porażek i smutku?
Czy nie żyło by się nam lepiej, lepiej bez tego wszystkiego.
Monotonność byłaby wszystkim co nasz otacza. Może i żylibyśmy bez żadnych uczuć, ale czy nie byłoby łatwiej? Czy dla nas nie jest to pewnego rodzaju rozwiązaniem. Szansą na ułatwienie życia nie tylko nam, ale i innym. 
Mówi się, że człowiek potrzebuje bliskości, a jeśli to kłamstwo wpajane nam od dawna? Kłamstwo, które wchłania się w głąb nas i kieruje nami. Może taki jest jego cel, wsiąknąć w nas i dusić od środka. 
Co jeśli to tylko słowo jak każde inne, któremu człowiek nadaje znaczenie? Kto wie czy to nie istota ludzka nadała mu taką bezsensowną wartość? 
Dlaczego w ogóle żyjemy?
Jesteśmy martwi?
Czy nasze istnienie i wszystko inne to kłamstwo? 
Na co dzień zmagamy się z wieloma trudnościami, ale jaki jest tego sens? 
Czy można nie rozumieć swoich myśli?
Czy sami sobie zaprzeczamy? 
Czy jesteśmy tylko jednym wielkim oksymoronem? 
Martwi, a jednak żywi?

~~Muffinka

sobota, 18 lipca 2015

Zawsze taka byłam?


***
Nudno. Potwornie nudno. Dłużej nie mogę tego znieść. Muszę zrobić coś produktywnego.
 Kto pokaże w mym życiu jakąś treść?
Dlaczego nikt nie słyszy mych próśb i błagań? Jestem zmęczona zwijaniem się w kłębek rozpaczy i frustracji. I nagle pojawiasz się ty. Nieskazitelna i tajemnicza. Samopoczucie może poprawić  jedynie cudowny szkarłat, spływający po rękach.
Czy zawsze tak było?
Słaniam nogami, szukając czerwonej bogini. Tylko ona mnie rozumie. Wyłącznie ONA potrafi dać ukojenie. Staram się znów  wyobrazić ją moim spaczonym umysłem, podczas jej nieobecności.
Nikt mi niczego nie zabrania...
 Siedzę we własnym towarzystwie. Towarzystwie jęków i  ryków. Czasem coś bredzę, nieobecna. Do mojej głowy nie dochodzi żadna myśl. Jakbym była przez kogoś sterowana. Sterowana? Czym? Pożądaniem, żądzą? Przez moją ciszę przechodzi czyjś krzyk. Melodia dochodząca do moich uszu zostawia na nich ślad ciepłego ,wydychanego powietrza. Sama już nie wierzę. To prawda, czy ułuda? Sen, czy rzeczywistość? Ktoś z oddali woła mnie szaleńczo.
Nagle postawiono mi bariery. Zabroń mi jeszcze raz.
A więc odważyłeś się. Spoglądam na błyszczącą kałużę. Widok zapiera dech w piersiach. Metaliczna woń odurza kusząc mnie. Język zetknięty z cieczą… zatracam się w tym smaku. Nie wiem kim jestem w tym marzeniu. Bogini. Daj do zdobycia wyższe cele. Czystsze. Szlachetniejsze.
Daj mi pokonać wyższe progi. Nie zawiodę cię. Zawołaj mnie jeszcze raz.
***
~~~~~~~~~~~~~~~~
Z pamiętniczka psycholki :3
Wiem, że notka jest krótka, ale bardzo lubię pisać takie badziewia. Z góry przepraszam :D
~Kaju

wtorek, 14 lipca 2015

A kiedy Bóg zniknie...


Ludzie. Jeden gatunek, ta sama struktura, budowa ciała, te same funkcjonowanie narządów. Wszystko zdaje się wskazywać na to, że człowiek nie różni się od drugiego tak znacznie. Lecz różnice widać na pierwszy rzut oka. Ludzie pragną bliskości, jednak sami obierają ścieżki, prowadzące do samotności. I choć nie czują się z tym dobrze, wyłącznie ich winą jest brak jakiegokolwiek towarzystwa w pobliżu.

Umysł. Odczucie bycia innym, zachowanie, charakter, o budowie zewnętrznej nie wspominając. Wszystko to różni ich od siebie. A mimo tego znajdują swoje bratnie dusze. Kochają, okazują czułość, odsłaniają przed nimi swoje najskrytsze obawy i sekrety, pozostawiając przy nich nagimi, bezbronnymi.
Zaufanie. Rzecz, którą tak łatwo się traci, jak płatek śniegu na ciepłej dłoni, a której odbudowanie graniczy z niemożliwością, niczym śmiertelnie zadana rana, nie chcąca się zagoić. Gdyby nie ono ludzie trzęśliby się podkuleni, bojąc wyprostować, poznać zapachu powietrza przepełnionego wolnością. Kto inny, jak nie drugi człowiek ma sprawić, że dziecko przestanie bać się wody? Coś tak irracjonalnego wobec cichego mordercy, a jednak pokazuje mu, że można z nią kooperować. Dzięki zaufaniu dziecko posłusznie wchodzi w zimne objęcia, trzymając rękę dorosłego unosi się na tafli i płynie. Wiara w mentora wymazała z jego głowy obraz cieczy wypełniającej jego płuca. Ufność wobec osób o czystym sercu, może pomóc w życiu do otwarcia wielu drzwi. Lecz mowa tu o istotach ludzkich. A gdzie człowiek, tam wszelkie dobro zostaje brutalnie zgwałcone i pozostawione na pastwę wygłodniałych, rozszarpujących je psów. Na pastwę grzechu.
Kłamstwo. Zagadnienie, które jedynie człowiek mógł stworzyć. Wbijające swoje szpony w miękkie, delikatne ciało, wczepia swoją truciznę. Raz doświadczone wżera się coraz głębiej. Raz wszczepione pozostaje tam na zawsze, jak chwast, którego nie sposób wyplenić. Choroba, na którą nie ma leku. Trutka bez istniejącego antidotum. 

„Nienawidzę ludzi.”
Lekcja pokory, jaką próbują mi wpoić nigdy nie wyda słodkich owoców. Zaznałem nienawiści. Niegdyś tak obcego mi uczucia. Przemieszczam się wśród tych plugawych istot, rozdrażniając samego siebie myślą, że teraz wcale się od nich nie różnie. Przekleństwo. Próba wyobcowania, wykonana na próżno. Zdany test, który mimo trudów i starań został pomięty i wrzucony do kosza.
Gorycz. Rozczarowanie. Zemsta.


Żal. Uczy o zazdrości, zawiłości, zachłanności. Motywuje jedynie do złych postępków. Boli, ale na ból przestałem już reagować, a raczej przestałem go odczuwać. Kiedyś z determinacją starałem się przed nim bronić. Nie, nie z determinacją. Z uporem. Jednak ziemia nauczyła mnie jeszcze jednego. Jakiekolwiek próby, poprawienia czegokolwiek są daremne, bezskuteczne. Słowa „Nie poddawaj się!” wywierają u mnie zbieranie się na wymioty. Nie zostało mi już nic. Żaden cel nie trzyma mnie przy życiu, a jednak kurczowo się go trzymam. Zostałem pustym naczyniem bez istności. Pozbawiony mojego absolutu stoję tutaj, oddychając skażonym powietrzem brudnych świadomości. Tortura, której nie da się zakończyć, nawet gdybym w końcu zdobył się na odwagę przejechać metalicznym ostrzem po tętniącej życiem krtani. Muszę żyć w tym świecie bez zasad. Nikt nie pamięta już, kim jest Bóg. Jego nauczanie, słowa, dzieje- odeszły w zapomnienie. Treści, które przekazywał ludziom przepadły, a te które jeszcze ktoś zapamiętał, nie są traktowane z należytym szacunkiem. „Oto Ja posyłam anioła przed tobą, aby cię strzegł w czasie twojej drogi i doprowadził cię do miejsca, które ci wyznaczyłem. Szanuj go i bądź uważny na jego słowa. Nie sprzeciwiaj się mu w niczym, gdyż nie przebaczy waszych przewinień, bo imię moje jest w nim". 
Wcześniej nas nie widzieli, teraz przestali dostrzegać zupełnie. Rafał umarł, Gabriel odwrócił się ode mnie, mówiąc, że musi poradzić sobie z napływem nieznanych nam uczuć sam. Jednak nie odrzucił mnie, kazał mi jedynie radzić sobie samemu, wiem, że tylko bym mu wadził. Przez niewiarę ludzi Bóg stracił swój moc. Zesłał nas na ziemię, abyśmy poznali, jak to jest być jednymi z nich. Kochał ich tak bardzo, nawet pozwolił im na dalszą egzystencje bez niego. Michał znienawidził go za ten uczynek, miłość do niego obróciła się w nienawiść i nieznające spokoju okrucieństwo. Gabriela spotykam kiedy los na to pozwoli, lecz jego umysłem zawładnęło szaleństwo, nieczęsto dało się z nim nawiązać kontakt podczas rozmowy. Ja sam, wraz z Araelem, Raguelem i Sarielem byliśmy tylko stróżami, trzecioplanowymi pomocnikami. Upadliśmy więc pierwsi. Lecz nie odbiło się to na nas z tak ogromną siłą, bowiem znajdowaliśmy się dalej od Boga niż wyjątkowa trójka. Przed nami znajdowało się jeszcze wiele aniołów, ale jedynym, z którym mam kontakt jest Raziel. Tylko jego na chwile obecną zdołałem odnaleźć. Stało się to trudne, ponieważ przestaliśmy odczuwać swoje aury.
Nowo poznane uczucia strąciły mnie ku potępieniu, ekskomunikowaniu, grzechu. Kroczę wyklęty po świecie pełnym plag i plugastwa. Straciwszy skrzydła zostałem odznaczony na mojej duszy. Biały, nieskazitelny kolor owładnęła czerń. Uczucie wiatru na kończynach, każdy najmniejszy dotyk zefirowego boga odczuwalny na pierzu. Nigdy tego nie zapomnę. Co oznacza odkrycie kolejnego uczucia, którym się brzydzę. Pychy. Kiedy chroniłem, nosiłem w sobie niezachwianą wiarę, nieopanowaną siłę, chęć pomocy, ochrony. Ludzie których chroniłem dawali mi ciepło, dobro, fascynowali mnie. To był czas kiedy kochałem ludzkość.
Do czasu...
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dziękuję. To prolog do mojego opowiadania.
Jak wam się podoba?
Dużo tutaj refleksji, ale...no cóż, to właśnie mój styl pisania.
C:
za ewentualne błędy przepraszam!
~Kaju

sobota, 4 lipca 2015

Jak wyobrażasz sobie swoją śmierć?

   Jestem w lesie, nagle dopada mnie ból, który przeszywa moja potylicę. Łapie się za głowę i czuję jak po dłoni spływa mi mazista ciecz. Przed oczami świat zaczyna wirować, a moje ciało opada bezwładnie na ziemię. Budzę się w ciemnej jaskini. Nade mną wisi mężczyzna, a raczej to co po nim zostało. Na plecach widać liczne zadrapania, a w okolicach szyi ślady zębów. Próbuje się podnieść by uciec, ale na marne, upadam z powrotem na ziemię. Tracę przytomność. Budzę się, tym razem w domku, być może jakiegoś świra. Dokoła pełno podejrzanych przyrządów i średniowiecznych narzędzi tortur. Nagle po mojej prawej ujawnia się czarna postać, która powoli zbliża się w moim kierunku. Kolejny raz próbuje się podnieść, ale tak jak poprzednio, mój wysiłek idzie na marne. Rozglądając się panicznie dookoła łapię metalowy przedmiot leżący obok mnie. Mężczyzna znajduje się już o krok ode mnie gdy nagle obraz staje się jedna wielką chmurą dymu, którą ktoś próbuje rozgonić. Budzę się na cmentarzu. Obok mnie stoi tłum ludzi ubranych w czerń. Podchodzę najbliżej jak mogę i ku moim oczom pojawia się trumna. Obok widzę moją twarz na zdjęciu. Dopada mnie wewnętrzny monolog
Jak to się stało? 
Co ja tutaj robię?
Okazuje się, że potrącił mnie samochód gdy wybiegałam ze szpitala. Jako duch będę się przechadzać po ziemi bo dla mojej plugawej osoby nie ma nigdzie miejsca.
 Szatan nie dorasta mi do pięt.



 __________________________________________________


Krótkie przepraszam, ale na wstęp uznałam, że jest ok :)
~~Muffinka

Otchłań mrowiska...

WITAMY WSZYSTKICH NA NASZYM BLOGU!
Założyłyśmy go wspólnie, z zamiarem
podbicia świata i niemożliwej 
ilości pieniędzy.
(nie muszę chyba wspominać o sławie).

A tak na poważnie :)
Blog prowadzony jest przez Kaju i Muffinkę. Chcemy wstawiać tutaj nasze opowiadania,
wspólnie i osobno, mamy nadzieję, że zyskamy waszą uwagę.
Miłego czytania kochani! ;)
~Kaju
LOGO MUSI BYĆ!
zaczynamy podboje :D